Nie od razu, nie od dziś. Od Nowego Roku
Nie to, że koniec września, czy choćby koniec lata. Nie, że noworoczne postanowienia. Że coś ze sobą trzeba zrobić. Ważne, że wszyscy wokół to robią, wyznaniem o tym się dzielą, tą przysięgą obdarowują. Rozpina się wszechobecna obietnica jak olbrzymia markiza nad Internetem. Nad Facebookiem, nad fejsbuniem kochanym. Tak się happy friendly zrobiło, tak się wszem i wobec zalajkowało, tak się to wszystko ostatnio skleiło lubością, że nic – tylko wreszcie rzucić palenie. Bo o tym tu mowa. Tak moi drodzy, chodzi o to, żeby wyleczyć się z odruchu sięgania po ten cudowny gadżet, ten wypełniacz pustki, ten nieodłączny, nieodparty towarzysz poważnych rozmów, dyskusji o sensie życia, polemik i zmagań charakterów. Po ten jesienny, przystankowy, ach! literacki symbol samotności. Po ten ognik piekielny, tę żagiew ciemnych myśli, ten przedmiot pożądania i wątpliwości:
papieros.
Wszyscy wokół rzucają palenie. Wspaniale. Gratuluję. Też bym chciała. Też bym to zrobiła. Tylko że… ja nie palę. A skoro nie palę, to co mam rzucić? O czym napisać? Że co? Że niby: nie palę? Że nie palę od dawna? Że od pięciu lat? Od dziesięciu? Nie pamiętam od ilu? Że w ogóle nigdy się nie wciągnęłam? Że owszem, może i czasem mi się zdarzy od wielkiego dzwonu, ale właściwie mam to gdzieś? Że papierosy mogą dla mnie nie istnieć? No i co z tego? Kogo to obchodzi? Kogo to zajmuje? Na czyj lajk można w ogóle w tej sytuacji liczyć? Czyjego wsparcia wymagać? Wybaczcie.
Dlatego właśnie postanawiam to zmienić. Nie tak od razu, nie dziś, nie jutro. Bez przesady. Zmiany trzeba wprowadzać spokojnie. Do zmian się trzeba przyzwyczajać. I tak ja postanawiam palić od Nowego Roku. Od pierwszego stycznia 2014. Chrzanię sylwestrowy kac, otwieram oczy i wyciągam fajkę. Nie ma zmiłuj. Palę. Co tam palę. Jaram! Dymię! Kopcę!
Będę palić dużo. Intensywnie. Teatralnie wręcz. Ludzie, jak ja będę palić! Nie sporadycznie, nie od czasu do czasu. Nie przypadkowo. Nie częstowane. Własne będę palić! Swoje. Już dziś zaczynam kupować. Już dziś zaczynam puszczać fortunę na swój perspektywiczny nałóg. Już dziś składam wszystkie zdobyte chyłkiem papierosy (bo będę też wydębiać) na noworoczną kupkę.
Już dziś mi się biodra kołyszą w rytm wdechów substancji smolistych.
O Boże, jak ja będę palić! Będę snuć się z papierosem po korytarzach waszych zgłodniałych nikotyny myśli. Dymem pamięci będę wybudzać was, niepalących, ze świeżych niezabliźnionych jeszcze ran abstynencji. Będę was drażnić i kusić, będę się z wami droczyć. Będę się zaciągać, będę pomału i z sadystycznym rozmysłem puszczać dymne kółeczka! W kieszeniach płaszcza będę nosić resztki tabaki i zapalniczki. Kiepy wzbogacą podeszwy moich butów. Osmalone drzewce niedopałków obrosną mój dom. Będę mroczna i dumna. Dekadencka. Poetycka. Tajemnicza. Wsobna.
Będę śmierdzieć, będę żółknąć. Będę kaszleć i rzęzić. Będę się gwałtownie starzeć. Będę mieć codziennie migrenę. Co tam migrenę, astmę! Albo lepiej: raka. Raka krtani. Ust. Języka. Do diabła, będę mieć raka wszystkiego. Płuca mi się zasmolą, zasklepią, zapadną. Żaden pieprzony tlen nie wniknie w ani jedną czerwoną krwinkę mojego zatrutego obiegu. Żadna niezadymiona knajpa mnie nie zachęci do spędzenia tam jednej świeżej minuty. I żaden niepalący facet już mnie nigdy nie pocałuje.
A wtedy, najspokojniej w świecie i z czystym sumieniem będę mogła zająć się zakrojoną na szeroką skalę akcją rzucania palenia.
Pomożecie?
Pomożemy
napisał Romski
to trzeba sie spieszyc z tym calowaniem, do stycznia, powiadasz?
To jest dopiero coś. Akcja na miarę najlepszej blogerki na świecie.Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości w paleniu.
http://balakier-style.pl/
Cudownie! Wyobraziłam sobie to w crescendo. Miszcz.
Palenie jest jak muzyka.
Ale ja Ciebie ratować nie będę (jedna Wołoska wystarczy). Musisz to zrobić sama.
To był mój pierwszy i ostatni samarytański wpis. Nie zgadzam się na ratowanie innych kosztem mnie – choćby Wołoskiej!
Sztala, Bracie!
ktos mnie wolal? czegos chcial? 😛
Melduje się.
Jedno słówko i coś poradzimy.
Będzie laczek,znaczy lajczek:-)
Zacznij od plastrów nikotynowych, z czasem elektroniczny. Przyzwyczajaj organizm stopniowo, coby szoku nie doznał. (taka rada weteranki;)
Czyli plaster dobry na wszystko?;)
Plaster jest przeciw, a nawet za;)
Palić nie palę, ale czasem muszę się zaciągnąć – stąd wieczna paczka papierosów w torebce i zapalniczka.:D
A pomóc – pomożemy!
Ale jak mamy Ci pomóc? Zbierasz na fajki, czy może markę trzeba doradzić? 🙂
Wesprzeć psychicznie. Niełatwo się przecież tak nagle wciągnąć.
Ok. Masz wsparcie. Zacznij od odstawienia lizaków;)
Hahahahhaha! Punkt dla Ciebie, victoriavalenta!
Świetna satyra. Humor pierwsza klasa! Kłaniam się.