Niedawno, niedawno temu była sobie całkiem znośna, pewna siebie i cyniczna istota, którą szczerze uwielbiałam. Nazywała się Kubryńska. Po prostu, jedno słowo. Nikt do niej nie mówił po imieniu, dlatego mogła sobie przybierać najróżniejsze tytuły jak kolorowe rękawiczki z jej zabałaganionej szafy i pindrzyć się nimi do woli, udając tysiąc innych osób, a i tak zawsze zostawała Kubryńską.
Jak to bywa w bajkach, i na Kubryńską przyszedł czas (a przyjdzie czas na ciebie). Czas, w którym najtwardsza i najbardziej cyniczna osoba zamienia swój mózg w rzeszoto, a kamienne serce w rozdygotaną papkę. W którym jej spojrzenie dotąd czujne i przytomne przybiera charakter cielęcy. W danym czasie każdy bez wyjątku robi się nieznośny, nudny jak flaki z olejem, roztargniony i tępy. Zapomina wówczas daty bitwy pod Grunwaldem, pinu do karty bankomatowej, wreszcie, uwaga: swojego nazwiska!
W efekcie chodzi jak pijany, obijając się o rzeczywistość niczym chrabąszcz majowy.
Jest to czas bardzo trudny i niebezpieczny. Kanapka napoczęta rano schnie przez cztery dni, stając się wylęgarnią much. Czwarta noc z rzędu umyka pod znakiem smolistej bezsenności. Bowiem człowiek w tym stanie nic nie je. Nie śpi. Nie myśli. Chudnie i znika. Trwoni cenne chwile z resztek swojego życia na patrzenie w sufit. Otoczenie zaczyna człowieka unikać, ba, może się go nawet bać, odwracać się, po kryjomu kręcić znaki na czole.
On się rozkłada, zamula, zapada w swoim świecie rozpiętym między tą fatalną chwilą zwaną patetycznie pierwszym wejrzeniem, a terminowo nieokreślonym, choć upragnionym powrotem rozumu.
W przypadku Kubryńskiej powrót rozumu może nie nastąpić z tej prostej przyczyny, że go nigdy za wiele nie było. I to jest chyba dobra wiadomość. I to być może jest szansa na szczęśliwy finał tej opowieści. Trwają zatem starania, by azymut afektu skierować z powrotem na właściwe tory, mianowicie na starą dobrą Kubryńską, która od wieki wieków przeżywała jeden jedyny i właściwy, bo radosny romans z samą sobą. A zakochana była w sobie po uszy. I lepiej dla wszystkich, by tak pozostało.
Jeśli zatem ktoś gdzieś zauważy dawną Kubryńską, niech odetchnie, niech ją na piwo zabierze, niech się z nią po staremu podroczy i niech jej powie, żeby wróciła, bo ja mam już szczerze dość tej sytuacji.
Koniecznie wyrzuć do kosza tę kanapkę!
k. a ja już chciałam ją zjeść… w końcu 4 dni nie jadłam
Kubryńska – jedno słowo?, co najmniej jedno zdanie:
B. inteligentna 32 latka, rozumująca i konwersująca na poziomie inteligentnej, doświadczonej 50 latki, a zachowująca się, jak blondynka – nastolatka.
Jak dobrze mieć przyjaciół;)
Reakcja nastolatki
całe szczęście mogę sobie na nią pozwolić;)
Nie rozumiem, jak można się obrażać z powodu dobrej rady (przyjacielskiej)?
1. Nie obraziłam się
2. Nie było żadnej rady
I jak tu się z Kubryńską „po staremu podroczyć”, i jak tu ją „zabrać na piwo”?
Może trzeba jej poszukać?
1. Rada jest we wniosku wynikającym z mojego wpisu
2. Po co mam szukać kogoś, kogo dawno znalazłem
A więc zabierz tego kogoś na piwo:)
Dobra, dobra, jeszcze uwierzę, że to możliwe.
Oczywiście jeśli chodzi Ci o mnie – to niemożliwe
Jak niezwykle subtelna jest Twoja deklaracja i jak złym człowiekiem musi być ktoś, z kim nie wypiłabyś nawet piwa. Ale, czy ja Ciebie zapraszałem?
Niech mi kto wreszcie powi –
Diabłów kroć sto tysięcy! –
Czemu się tak nerwowi
Stajemy coraz więcej?
Długom to zgłębiał, przecie
Doszedłem kwintesencji:
W tym zło, że na tym świecie
Nic nie ma konsekwencji.
Rzecz jedna sama w sobie
Nie ciągle jest jednaka,
Lecz bywa w różnej dobie
To taka, to owaka.
Bywają dni, że człowiek
Strasznie jest siebie pewny,
Rad, od otwarcia powiek,
Jak prosię w deszcz ulewny.
Przed lustrem wówczas staje
I sam jest z siebie dumny,
I sam się sobie zdaje
Przystojny i rozumy.
Na drugi dzień, przeciwnie:
Ta sama ot, osoba,
A wszystko się w niej dziwnie
Znów człeku nie podoba.
Pysk mu się widzi krzywy,
Wiersze haniebnie głupie
I bardzo jest zgryźliwy,
I sam ma siebie w pogardzie.
Nie macie wprost pojęcia,
Jak to jest źle na nerwy,
Bez chwili odpoczęcia
Tak huśtać się bez przerwy.
Ba, gdyby się to dało
(To byioby najprościej)
Wprowadzić jakąś stałą
Podstawę wszechwartości!
Tak głowę dręczę biedną,
Gdy myśl się jakaś czepi:
Ach, czyż to tylko jedno
Mogłoby tu być lepiej…
Tadeusz Boy – Żeleński Wierszyk, który sam autor uważa za nie bardzo mądry
Bracie, tak się składa, że np. połowę „Słówek” TBŻ znam na pamięć. Na egzaminie do PWST znałem całe.
(… mimo dość tłustego cielska była bardzo marzycielska, otóż śniło jej się w nocy, że ją rycerz miał w swej mocy… a ona z wielką ochotą obdarzała go swą cnotą itd., świetnie się bawiłem takimi tekstami). Dzięki, że ożywiłeś mojego ulubionego stworzyciela i moje przepyszne wspomnienia.
Panie Piotrze, ma pan jakiś większy problem?
PS. Jakby się pan zastanawiał skąd ta spostrzegawczość to już tłumaczę – widać.
I taka drobna uwaga – popada pan w żenadę.
Miła k., po co tłumaczysz?, przecież to jest świadoma widoczność, obustronna. Co do żenady … przykro mi.
Bardzo proszę o zaprzestanie hejtu, to nie jest miejsce jatki, jak tak dalej pójdzie, zacznę usuwać posty…
Przespałem się i nastąpiło:
PRZEBUDZENIE
później krótka rozmowa z samym sobą:
– ale cię pogięło
– masz rację, co ja tu k..wa robię!?
i pointa:
EWAKUACJA (błazna, pc, clowna, trzepaka i przyjaciela)
P.S.
ja, Toja, anonim, bratzacieszyciela, baronowa, k. i … jeszcze paru innych autorów wpisów. Np. powyżej jest 20 komentarzy, a ilu jest autorów?
O wypraszam sobie! Toja odkąd została Toją, jest tylko i wyłącznie Toją. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy jeszcze nie wiedziałam, że to ja.
Bratzacieszyciela jest tylko jeden, howgh! Inaczej zaraz zaczalby sobie dogryzac i sobie hejtowac! nie to co inni…
Ten moj brat to kretyn, przeciez to oczywiste!
aniemowilam?
To usuwaj
Zacieszycielu, żeby tak od razu od kretynów, nie przystoi
no a jak inaczej nazwac rzecz jak nie po imieniu?
nie bardzo kumam, o co Tobie idzie Zacieszycielu?
ja tez nie, bo kto zrozumie swoje drugie ja?
Mam pytanie do Sylwii Kubryńskiej – czy wpisy podpisane „k” z dnia 18.10 godz. 18:40 oraz 19.10 z godz. 08:46 i 14:15 pochodzą z tego samego adresu IP, z którego pisał dotąd pan Piotr Cackowski, urzędnik, osoba publiczna vel Przyjaciel i kto wie, co jeszcze?
k. jest jedna, a podszywanie się jest daleko od OK. Czy takie zachowanie nie zasługuje na bana?
„Nie komentuję poszczególnych wpisów, ponieważ są anonimowe. Z anonimami nie polemizuje się, zwłaszcza, że jak to z anonimami bywa, ich „odważni” autorzy nadużywają wulgaryzmów i wypisują bezkarnie co chcą i na kogo chcą, a obiektywna prawda jest dla nich najczęściej niewygodna albo nie istotna.”
Pewnie pan się zdziwi, ale to pana słowa. Żałuję, ale nie mogę dać linka (dlaczego?). Ciekawskim polecam wpisać w wyszukiwarkę „Piotr Cackowski Żukowo/dziennikarz”.
Obciach. I sam pan sobie szkodzi, bo dyskusje na forach są coraz lepiej promowane w wyszukiwarkach.
I dalej, bo to zabawne:
„Najważniejsze, aby udało się obrzucić kogoś błotem z ukrycia. A błoto, wiadomo, również niewinnemu człowiekowi trochę się go przyklei. I oto anonimom chodzi – prawda?”
Szanowna (y) Pan (i) k.
Co Pan (i) tu kombinuje. Z mojego wpisu powyżej jasno wynika, jak się dotychczas podpisywałem. Powyżej informuję również, że opuszczam ten blog, m.in. z powodu takich absurdalnych pomówień, jak wpisy Pana (i) k.
Byłoby miło, gdyby autorka bloga odpowiedziała na pytanie k. z godz. 16.53 i przede wszystkim zamieściła w całości maila, którego wczoraj do niej wysłałem. Jest w nim wyjaśnienie skąd wzięło się drugie k. 18-go, o 18.40.
Gdzie i kogo obrzuciłem tutaj błotem? Stawianie mi takiego zarzutu, to jest właśnie błoto – rzucone na bruk.
Sylwia Kubryńska | 18 Październik 2012 o 08:09 | Odpowiedz
Bardzo proszę o zaprzestanie hejtu, to nie jest miejsce jatki, jak tak dalej pójdzie, zacznę usuwać posty…
A jednak Pani toleruje jatki.
Miłego wieczoru wszystkim oponentom,
Piotr Cackowski
To super, fajnie, że w końcu zrozumiał pan, co powinien zrobić.
noschmurwakaszawac! (to nic nie znaczy) jak dzieci, jak dzieci, tylko hejty, papaierosy, zapiekanki i prostytutki w glowach
k. bardzo Cię proszę, skontaktuj się z Panem Piotrem poza moim blogiem i wyjaśnijcie sobie wszystko. Ten blog to nie jest jakiś pieprzony ring.
Panie Piotrze, bardzo proszę przestać mnie atakować
Pani Sylwio, ja się tylko droczę, zgodnie z Pani życzeniem, skoro piwo odpadło
ale o co wam w ogole chodzi?
napisal Romski
Dobre pytanie Anonimie
Pani Sylwio!
Zajrzałem na Pani bloga po dłuższej przerwie. Z przykrością stwierdzam, że lansuje Pani tu siebie (po co te zdjęcia?) zamiast bawić się słowem. Tak – rozumiem – sukces, czytelnicy, nagrody…
Tylko po co?
POWIEŚĆ niech Pani pisze – bo rozmienia Pani swój niewątpliwy talent na drobne. Szkoda czasu….
Z życzliwością
Artur Leszczyński
Panie Arturze, bardzo przepraszam, następnym razem będę lansowała Pana;)
Z życzliwymi uwagami może Pani robić co chce. Niemniej pisarz broni się swoimi książkami a nie ironią na swoim blogu…Przykry komentarz i nie na temat – zatem więcej nie będę się Pani naprzykrzał…
Artur Leszczyński
Panie Arturze, proszę się nie obrażać, przecież to tylko żart:) To mój blog i jasna sprawa, że czasem o sobie piszę i swoje zdjęcia zamieszczam. Ze słów jednak nie rezygnuję – jak widać. Cieszę się, że ktoś domaga się, bym pisała książkę – to naprawdę dobra wiadomość. Też mam dobrą wiadomość – ja właśnie piszę książkę:) Pozdrawiam!
teraz cicho, nie przeszkadzac, ona pisze DMZ! ksiazke znaczy…