08.08.2011 NIC NIE UMIEM Z MATEMATYKI
Po zdaniu „kiedy koniec żygania jak już piana leci”, który jest moim absolutnym number one wśród fraz wyszukiwarek, drugie miejsce zajęło hasło tytułowe. Sytuację widzę tak. Internauta wpisuje w Google swoje wyznanie niczym SOS, rozpaczliwe wołanie nie tyle o pomoc, co o wparcie i zrozumienie. Jest to próba podzielenia się swym nieszczęściem z bratnią duszą, która w przekonaniu internauty majaczy gdzieś w świecie. I proszę, ma rację, znajduje! A tą bratnią duszą okazuje się, no kto, no kto?
kubrynska.com
Jaka radość. Otucha. Powiem więcej, objawienie. Bo to, że nie jestem sama oznacza, że świat wcale nie jest taki cyfrowy, na jaki wygląda. Mało tego. Jest nas więcej, czyli możemy się zorganizować. Dokonać humanistycznej rewolucji. Zażegnać system liczbowy, zniszczyć formularze. Przekuć rachunek prawdopodobieństwa w działanie nieprawdopodobne. Zamienić funkcje w dysfunkcje. Pierwiastki w pierwiosnki. Całki w zapałki. I wszystko w cholerę podpalić.
Od dziś nie używam liczb i tego samego wymagam od autora tytułowych słów. Liczby OPISUJEMY. Dużo. Mało. Średnio.
Wystarczy.
Wśród ciekawych wpisów w przeglądarkę mocną pozycję zajmują również sentencje: „weź kochana słodkiego banana”, „całkiem goli faceci” i „aforyzmy o pielgrzymowaniu w strugach deszczu”.
Glupich wpisow ciag dalszy. Moja kolezanka poprosila mnie o film „Jak sie pozbyc cellulitu”. Poniewaz nie wiedzialam nic o tym filmie, wiec wesolo wklikalam tytul do wujka Google. Pierwsza rzecz, jaka mi wyskoczyla, to „jak sie robi dzieci”.
Do mnie kiedyś skierowało wyszukiwanie „Seks z własną matką opowiadanie”, jakkolwiek nie przypominam sobie, cobym cuś takiego umieszczała 🙂