Cokolwiek by się nie wydarzyło, jedno jest pewne. Po wyjściu z okopu, za rogiem, na przypadkowo ocalałym stoliku można znaleźć szarlotkę na ciepło z gałką lodów waniliowych plus bita śmietana plus cynamon plus listek mięty minus wczorajsza trauma. Bilans jest dodatni, ponieważ minusy też bywają dodatnie, zwłaszcza gdy się takie bałabuchy spotyka.
Poniedziałek jest po to, żeby go nienawidzić, wtorek – żeby o poniedziałku zapomnieć. I niech mi nikt nie przypomina, że nie jadam słodyczy. Nie jadam byle jakich. A ciacho, które dziś spotkałam, było wyjątkowe.
Gdybym wiedział tzn. przeczytał wcześniej, to bym się nie ogolił…
„wczorajsze ciacho” brzmi jak brzmi, nawet ogolone:D
Jestem na diecie ;/
mojej?
https://kubrynska.com/2011/05/20/20-05-2011-zniknij-w-1-dzien/
Nie, ja tylko wacham jedzenie i staram sie wyobrazic sobie, ze jem 😉 dodatkowo biegam za tramwajem, zamiast nim jechac, wzglednie biegne do niego, ale koniec koncow i tak cisne za nim po torach. W momencie zwyzki formy znajduje jakiegos pana w lsniacej beemce i sciagam sie z nim po Grunwaldzkiej. Ja na nogach oczywiscie. Tak spalam zbedne kalorie.
A na koncu wcisne pysznego kebaba, bo przeciez jakos musze nadrobic stracona energie 😀
https://kubrynska.com/2010/08/24/24-08-2010-sopot-monte-cassino-kebab-09-00-24-00/